W egzekucji z umowy zlecenie musimy rozróżnić dwie sytuacje. Pierwsza, kiedy umowa stanowi nasze jedyne źródło utrzymania i druga, kiedy jest dodatkiem do wynagrodzenia. Co do zasady komornik, który dokonuje zajęcia wynagrodzenia z umowy zlecenie, zajmuje całą kwotę wynagrodzenia. Nie mam obowiązku pozostawiania na naszym koncie minimalnej kwoty tak, jak w przypadku zajęcia wynagrodzenia z umowy o pracę. Pracodawca musi więc przekazać całą kwotę, mimo że ma świadomość, że takie działanie może pozbawić jego pracownika środków do życia. W takiej sytuacji to na dłużniku spoczywa obowiązek zasygnalizowania komornikowi, że zajęte przez niego wynagrodzenie jest jego stałym i jedynym dochodem. Przepisy przewidują, że jeżeli taka sytuacja ma miejsce, a wynagrodzenie z umowy zlecenie jest świadczeniem powtarzającym się, którego celem jest zapewnienie utrzymania, stosuje się odpowiednio przepisy Kodeksu pracy, które nie pozwalają zająć całej pensji. Aby jednak tak się stało, zatrudniony dłużnik musi skontaktować się z komornikiem i zażądać ograniczenia egzekucji powołując się na art. 833 § 2 kpc. W razie odmowy – złożyć skargę na czynności komornika. Dopiero pismo od komornika o zastosowaniu ograniczenia egzekucji pozwoli pracodawcy wypłacić minimalną kwotę pracownikowi. Inaczej będzie rysować się sytuacja w przypadku egzekucji z umowy zlecenie stanowiącej dodatek do wynagrodzenia. Tu, podobnie jak w przypadku zajęcia premii przez komornika wypłacana kwota w całości trafi do wierzyciela.
Kwota wolna od potrąceń komorniczych w 2021 r.
W Polsce działa obecnie 1 858 komorników. Każdy z nich – prowadząc egzekucję z wynagrodzenia za pracę – nie może pozostawić pracownika bez środków do życia i musi zostawić mu kwotę wolną od potrąceń. W 2021 r. zwiększa się ona o 200 zł brutto – w porównaniu do 2020 r. – i wynosi 2 800 zł brutto. W gorszej sytuacji są dłużnicy zatrudnieni na podstawie umowy o dzieło lub zlecenia czy pracujący na niepełnym etacie – przepisy nadal nie chronią ich bowiem przed egzekucją komorniczą. Wyjątkiem są osoby, dla których umowa zlecenie stanowi jedyne, powtarzalne źródło dochodu, wtedy dłużnicy korzystają z analogicznej ochrony do tej jaką zapewnioną mają pracownicy etatowi.
Kredyty frankowe – sądy zasądzają od banków zwroty dla kredytobiorców. Komornik odzyska od banku pieniądze frankowiczów ?
Po ogłoszeniu wyroku TSUE w sprawie kredytów frankowych (C-260/18) dominuje przekonanie, że ich posiadacze mogą otwierać szampana. Oczywiście nie wszyscy i nie od razu, ale perspektywa stwierdzenia nieważności umowy kredytowej otwiera przed nimi szanse na wyplątanie się z pułapki zadłużenia na zaskakująco dobrych warunkach. Spłaty kredytów frankowych oparte są o postanowienia nieuczciwe dotyczące powiązania z walutą CHF oraz odsyłające w tym zakresie do dowolnie ustalanych kursów tabelarycznych banków. Tak uznał m.in. Sąd Okręgowy w Warszawie w słynnej sprawie Państwa Dziubak po wyroku TSUE C-260/18. Oznacza to, że kredytobiorcy świadczą na podstawie nieuczciwych zapisów umownych.
Wobec faktu, iż banki dążą do zawieszania postanowień z uwagi na kolejne pytania do TSUE w sprawach frankowych lub przewlekania procesów, kredytobiorcy mogą rozważać taką możliwość – w szczególności w obliczu wzrostu kursu CHF z powodu koronawirusa. Oczywiście zaprzestanie spłaty wiąże się z koniecznością indywidualnego skonsultowania umowy i wystąpienia jednocześnie na drogę sądową – aby w postępowaniu sąd potwierdził nieuczciwość postanowień umownych, która stałą się podstawą do zaprzestania spłaty.„Sądy wciąż niechętnie wstrzymują spłaty kredytu na czas procesu. Dlatego, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów i uwzględniając wskazania Komisji Europejskiej oraz orzecznictwo TSUE, jak też bieżącą linię orzeczniczą Sądu Najwyższego – przygotowaliśmy specjalną ofertę dla frankowiczów, którzy chcą pozwać bank, a następnie zaprzestać spłaty kredytów. Frankowicze nie muszą czekać na wyroki sądów – lecz mogą egzekwować to, co wynika z prawa UE” – dodaje mec. Barbara Garlacz. Na brak spłaty mogą powołać się w szczególności kredytobiorcy mBanku oraz Millennium – gdyż w ich umowach znajdują się klauzule, których nieuczciwość została już przesądzona przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz zostały one wpisane do rejestru postanowień niedozwolonych prowadzonego przez Prezesa UOKiK. W przypadku dojścia do procesu klienta z bankiem i zasądzenia na rzec tego pierwszego zwrotu kwoty wpłaconych kapitału i odsetek Wierzyciel taki może uzyskawszy klauzulę wykonalności skierować sprawę do Komornika celem przymusowego odzyskania długu co w praktyce przy podmiotach bankowych jest dość szybkim procesem.
Frankowicze wygrywają przed sądami. Bankowcy chcą interwencji NBP
Pandemia pogrążyła w kryzysie sektor bankowy. Brak płynności finansowej potencjalnych klientów i kredytobiorców, wakacje kredytowe i niskie stopy procentowe nie pozwalają bankom zarobić. Bankowcy w tym okresie odczuwają też skutki ubiegłorocznego wyroku TSUE w sprawie umów frankowych. Te często na mocy sądowych wyroków są unieważniane, przez co banki ponoszą straty. Bankowcy piszą do NBP w sprawie frankowiczów. „Sądowe wyroki w sprawach kredytów frankowych podważają fundamenty funkcjonowania bankowości” – piszą bankowcy w liście, do którego dotarł „Puls Biznesu”. Banki chcą, by prezes NBP prof. Adam Glapiński zajął stanowisko w sprawie wyroku TSUE „zanim będzie za późno”.
Mowa o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ws. kredytów frankowych sprzed roku. Orzeczenie unijnego trybunału dało frankowiczom zielone światło, by móc zaskarżyć wadliwie skonstruowane umowy z bankiem. Te zawierały klauzule abuzywne, czyli niedozwolone. TSUE orzekł, że sądy krajowe zajmujące się sprawami frankowymi nie mogą dowolnie uzupełnić luki po wyeliminowaniu z umowy takiego niedozwolonego zapisu. Sąd nie może orzec również, że umowa ma dalej obowiązywać, zostawiając tę decyzję konsumentowi.
„Puls Biznesu” pisze, że interpretacja tego wyroku bywa niespójna, choć zwykle sądy przyznają rację kredytobiorcom. Jak czytamy w dzienniku, orzeczenia w sprawie frankowiczów zwykle kończą się unieważnieniem umów kredytowych i anulowaniem długu.
Więcej: https://biznes.radiozet.pl/News/Frankowicze-wygrywaja-przed-sadami.-Bankowcy-skarza-sie-do-NBP
Darowizna w rodzinie a egzekucja komornicza
Zdarza, że dłużnicy próbując chronić swój majątek przed komornikiem, przekazują w darowiźnie swoje nieruchomości członkom rodziny – myśląc, „w końcu i tak wszystko zostaje w rodzinie”. Jednak mało który zadłużony ma świadomość, że takie działanie może być uznane za bezskuteczne. Trzeba pamiętać, że gdy dłużnik wyzbył się swego majątku na rzecz osoby trzeciej po to, by utrudnić lub całkowicie udaremnić egzekucję należności, pogarsza tym samym sytuację wierzyciela. Ten ostatni ma jednak narzędzie prawne w postaci skargi pauliańskiej. Skarga pauliańska, co to takiego? To roszczenie kierowane w pozwie cywilnym, przeciwko osobie trzeciej, która uzyskała korzyść od dłużnika. Jeżeli osoba taka zbyła rzecz dalej, to możliwość pozywania przechodzi na kolejną osobę. Celem powództwa jest uznanie przez sąd czynności np. darowizny dokonanej przez dłużnika (z pokrzywdzeniem wierzyciela) za bezskuteczną.Uzyskanie korzystnego wyroku nie sprawi, że dana rzecz powróci od razu do majątku dłużnika. Traktuje się ją jednak tak, jakby w skład tego majątku wchodziła i wierzyciel może prowadzić z tego składnika egzekucję. Aby przeprowadzić egzekucję z majątku osoby trzeciej, konieczne jest jeszcze złożenie wniosku o nadanie wyrokowi klauzuli wykonalności. To dopiero zapewni wierzycielowi możliwość przeprowadzenia egzekucji komorniczej z przedmiotów majątkowych, które wskutek czynności uznanej za bezskuteczną wyszły z majątku dłużnika (w drodze darowizny) albo do niego nie weszły (np. poprzez odrzucenie spadku, czy przez udzielenie pożyczki bez zwrotu).
Jakie są podstawy do skierowania skargi pauliańskiej:
- dłużnik dokonał czynności prawnej (np. sprzedał swoją nieruchomość),
- czynność prawna dokonana przez dłużnika doprowadziła do pokrzywdzenia wierzyciela, gdyż dłużnik stał się niewypłacalny (albo stał się niewypłacalny w wyższym stopniu, niż był przed dokonaniem czynności),
- osoba trzecia uzyskała na skutek tej czynności korzyść majątkową,
- dłużnik był świadomy swojego działania, doskonale wiedział, że takim sposobem szkodzi wierzycielowi,
- osoba trzecia, która uzyskała korzyść majątkową, wiedziała (lub przy zachowaniu należytej staranności mogła się dowiedzieć) o tym, że dłużnik działa ze świadomością pokrzywdzenia swojego wierzyciela. Wszystkie te warunki muszą zostać spełnione łącznie.
Przedawnienie opłaty egzekucyjnej od przedsiębiorcy
Należności komornika z tytułu opłat egzekucyjnych stwierdzone prawomocnym postanowieniem wydanym na podstawie art. 770 kodeksu postępowania cywilnego podlegają przedawnieniu, należy do nich zastosować trzyletni termin przedawnienia.
Taką uchwałę podjął właśnie Sąd Najwyższy (uchwała z 11 września 2020 r., sygn. III CZP 84/19). Sprawa, którą zajmował się SN była dość typowa. Pewna spółka nie uregulowała opłat egzekucyjnych, które należały się komornikowi. Ten jednak nie był w stanie wyegzekwować od przedsiębiorcy pieniędzy. Uczynił to dopiero po kilkunastu latach – gdy na rachunku bankowym spółki środki już były. Menedżerowie uznali jednak, że komornik nie powinien zabrać kilkudziesięciu tys. zł, bo należności się przedawniły. Sprawa trafiła do sądu. Sąd pierwszej instancji zauważył, że żaden przepis polskiego prawa nie określa terminu przedawnienia dla należności komorniczych mających oparcie w art. 770 k.p.c. Należy więc przyjąć, że w ogóle się one nie przedawniają. Sąd drugiej instancji nabrał jednak wątpliwości w sprawie. Z jednej strony bowiem zgadzał się z pierwszą instancją, ale z drugiej – uznał, że podejście, które powinien zaakceptować, byłoby nielogiczne. Postanowił więc zadać pytanie Sądowi Najwyższemu.
Ten we właśnie wydanej uchwale podkreślił, że choć rzeczywiście ustawodawca nie ustanowił nigdzie terminu przedawnienia dla komorniczych należności z tytułu opłat egzekucyjnych, to całkowicie nierozsądne i niesprawiedliwe byłoby, gdyby przyjąć, że się one nie przedawniają. Przecież – co spostrzegał pełnomocnik spółki przed SN – w odwrotnej sytuacji, czyli gdy roszczenie ma przedsiębiorca do komornika, instytucję przedawnienia się stosuje.SN uznał, że najlepiej więc zastosować analogię do którejś z ustaw – w prawie cywilnym jest to przecież dopuszczalne. Sędziowie doszli do przekonania, że najbliższa analogia to będzie ustawa o kosztach sądowych w postępowaniu cywilnym. A tam okres przedawnienia wynosi trzy lata od dnia powstania roszczenia.
Egzekucja komornicza a koronawirus
Zgodnie z danym przedstawionymi przez Krajową Radę Komorniczą liczba egzekucji z nieruchomości w pierwszym półroczu 2020 r. jest mniejsza o połowę niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Co więcej – większość licytacji nieruchomości odbyła się przed wprowadzeniem nowych przepisów. W tarczy antykryzysowej 3.0 wprowadzono zakaz licytacji nieruchomości mieszkalnych dłużnika. Znowelizowany art 952 kodeksu postępowania cywilnego otrzymał dwie istotne zmiany. W myśl pierwszej jeżeli wysokość egzekwowanej należności jest mniejsza niż 1/20 wartości nieruchomości mieszkalnej, to wierzyciel nie może złożyć wniosku o jej licytację. Czyli w przypadku mieszkania za 600 tysięcy złotych, wierzytelność musi być większa niż 30 tysięcy złotych. Dodatkowo wprowadzono zasadę, że w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii oraz 90 dni po jego zakończeniu nie przeprowadza się licytacji lokalu mieszkalnego lub nieruchomości gruntowej zabudowanej budynkiem mieszkalnym, które służą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika. Takie zapisy oznaczały w praktyce zablokowanie wierzycielom możliwości odzyskania pieniędzy. Część z nich próbowała coś ugrać wnosząc wnioski o egzekucję z nieruchomości mieszkalnej jeszcze przed wejściem w życie niekorzystnych zapisów. Jak informuje Dziennik Gazeta Prawna prawdopodobnie nic im to nie dało, ze względu na wzmożoną ostrożność sądów. Różnie interpretują nowe przepisy o wniosku o pierwszą licytację nieruchomości. Niektóre sądy oddalają je powołując się na trwający stan epidemii, inne przyjmują o ile zostały złożone w ciągu vacatio legis ustawy. Dodatkowo sądy ostrożnie podchodzą do licytacji nieruchomości, w sytuacji gdy nie mają pewności, że dłużnik w nich faktycznie mieszka. Kolejnym ograniczeniem jest reżim sanitarny, w myśl którego niektóre sądy ograniczyły liczbę osób, które mogą wziąć udział w licytacji. A do limitu osób wliczają się trzy osoby niezbędne do jej przeprowadzenia, tj. sędzia, protokolant i komornik.
Czy komornik może egzekwować wyrok arbitrażowy?
Niewielka popularność sądów arbitrażowych wynika według ekspertów z braku świadomości co do istoty i zasad funkcjonowania arbitrażu, który nader często mylony jest z mediacjami.
„Każdy wyrok arbitrażowy, zanim trafi do komornika, zgodnie z art. 1212 k.p.c. musi zostać zatwierdzony przez sąd państwowy, który sprawdza przede wszystkim, czy przepisy dopuszczają rozpoznanie danej sprawy w arbitrażu oraz czy wyrok arbitrażowy nie zawiera jakichś rażących błędów. Jeżeli żadna z powyższych okoliczności nie zachodzi, wówczas stwierdzana jest wykonalność orzeczenia arbitrażowego, a wierzyciel może składać sprawę do komornika. Warto w tym miejscu podkreślić, że sądy apelacyjne kwestionują wyroki sądów polubownych jedynie sporadycznie – statystycznie rzecz ujmując, jedynie około 5% wszystkich wniosków spotyka się z decyzją odmowną – a nawet jeśli sąd apelacyjny zgłosi zastrzeżenia do orzeczenia sądu polubownego, zgodnie z przepisami sprawa trafia z powrotem do arbitrażu, by ten skorygował nieprawidłowości. To z kolei świadczy także o dużym profesjonalizmie arbitrów i wysokiej jakości i poziomie merytorycznym orzeczeń arbitrażowych. Nie mam wątpliwości, że należy sądownictwo polubowne obdarzyć większym zaufaniem, aniżeli ma to miejsce obecnie, szczególnie biorąc pod uwagę sformalizowane procedury sądowe oraz terminy, w których sprawy te są rozstrzygane” – mówi prof. dr hab. Łukasz Błaszczak z Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Rady Ultima Ratio. Wyroki arbitrażowe trafiają na razie do komorników stosunkowo rzadko. Wynika to poniekąd z faktu, że arbitraż w naszym kraju zyskuje dopiero na popularności, zaś jego elektroniczna odmiana pojawiła się dopiero w 2019 roku. Ponadto, w arbitrażu wyroki zapadają o wiele szybciej niż w sądach powszechnych, przez co szansa na wyegzekwowanie całej należności jest o wiele większa. „Dla organu egzekucyjnego nie ma żadnego znaczenia czy tytuł wykonawczy pochodzi od sądu powszechnego czy arbitrażowego. Wyrok sądu arbitrażowego ma moc prawną wyroku sądu państwowego po nadaniu mu przez sąd państwowy klauzuli wykonalności. Organ egzekucyjny musi go więc wyegzekwować zgodnie z obowiązującymi przepisami. Podkreślić należy, że komornik nie jest uprawniony do badania zasadności i wymagalności obowiązku objętego tytułem wykonawczym, co wprost wynika z art. 804 §1 Kpc.” – mówi Krzysztof Pietrzyk, Rzecznik Prasowy Krajowej Rady Komorniczej. Sądy arbitrażowe, w tym te elektroniczne, których głównym przedstawicielem w Polsce jest Ultima Ratio, działają na podstawie przepisów Kodeksu postępowania cywilnego o sądach polubownych.„Arbitraż może wyręczyć sądy powszechne, szczególnie w sprawach gospodarczych, odciążając w ten sposób cały system sądownictwa. To dla małych, średnich i dużych firm po prostu szybszy, tańszy i bardziej wygodny sposób ochrony prawnej zawieranych umów i wystawianych faktur. W przypadku Ultima Ratio, poza szybkością wydania wyroku i niższymi, nawet o 70%, kosztami postępowania, jest to też niewątpliwie możliwość przeprowadzenia całej sprawy zdalnie, bez konieczności fizycznego dopełniania jakichkolwiek formalności. Co ciekawe, strony pozostają z arbitrem w stałym kontakcie i na czacie sprawy mogą zapytać go o planowane dalsze czynności albo o termin wydania orzeczenia. Dzięki aplikacji mobilnej Ultima Ratio, arbiter widzi wiadomość od razu i w tej samej chwili może na nią odpowiedzieć. To szczególnie istotne w dobie panującej pandemii, gdy priorytetem jest ograniczanie interakcji z innymi” – zaznacza Robert Szczepanek, współtwórca Ultima Ratio. W przypadku oddania sprawy do Ultima Ratio, orzeczenia można spodziewać się nawet po 14 dniach. Oznacza to, że – doliczając około 1,5 miesiąca potrzebne na nadanie wyrokowi klauzuli wykonalności przez sąd apelacyjny – powód już po dwóch miesiącach od złożenia pozwu może odzyskać dług od niesolidnego kontrahenta.
Umowa o dzieło a komornik
Czy umowa o dzieło chroni dłużnika przed zajęciem komorniczym? Coraz więcej osób pracuje na umowach cywilnopranych i niestety zarówno ci którzy pracują na umowę o dzieło, jak i zatrudnieni na umowę zlecenie muszą mieć świadomość, iż uzyskane przez nich wynagrodzenie nawet w 100% może zostać zajęte przez komornika. Okazuje się jednak, iż istnieje pewne rozwiązanie pozwalające osobom zatrudnionym na tego rodzaju umowach uniknąć egzekucji komorniczej. Muszą jednak zachodzić określone przesłanki, w postaci:
wypłata z tytułu umowy o dzieło lub umowy zlecenia stanowi jedyne źródło dochodów dłużnika
zarobki z tytułu tego rodzaju umowy mają charakter stały
wypłata z tytułu tego rodzaju umowy jest powtarzalna
zatrudnienia dłużnika od dłuższego czasu u jednego pracodawcy
Jeśli spełnione są wszystkie powyższe warunki, dłużnik może wystąpić z wnioskiem do komornika o wyjątkowe potraktowanie zarobków wynikających z „umowy cywilnoprawnej. Jeśli dłużnikowi uda się wykazać komornikowi, że wspomniane wyżej przesłanki zachodzą i są faktem, może się okazać, że będą go dotyczyły takie same zasady, jak w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę.
Zajęcie wynagrodzenia przez komornika. Czego jeszcze komornik nie może poddać egzekucji?
Komornik sądowy, podczas prowadzenia czynności związanych z zajęciem wynagrodzenia dłużnika na koncie bankowym, oprócz konieczności pozostawienia na nim wysokości minimalnej pensji, czyli 2600 zł brutto nie może również zająć świadczeń wychowawczych ani socjalnych, do jakich zaliczają się m.in:
środki uzyskane z programu 500 plus
alimenty
zasiłek socjalny z MOPS
zasiłek pielęgnacyjny
zasiłek macierzyński czy ojcowski
renta rodzinna dla sierot
Kwota wolna od zajęcia komorniczego – 3/4 etatu
Osoby pracujące na 3/4 etatu mają takie same prawa, jak pracownicy pełnoetatowi, dotyczy to również kwestii zajęcia pensji przez komornika. W przypadku osób pracujących w niepełnym wymiarze godzin, kwota wolna od zajęcia komorniczego wynosi odpowiednią cześć kwoty minimalnego wynagrodzenia w stosunku do wymiaru etatu, na jaki jesteśmy zatrudnieni, zatem:
jeśli osoba ona na 3/4 etatu, to przed zajęciem komorniczym ochronie podlega kwota wynosząca 3/4 płacy minimalnej, tj. 1440 zł netto
jeśli osoba ona na 1/2 etatu, to przed zajęciem komorniczym ochronie podlega kwota wynosząca 1/2 płacy minimalnej, tj. 960 zł netto
jeśli osoba ona na 1/4 etatu, to przed zajęciem komorniczym ochronie podlega kwota wynosząca 1/4 płacy minimalnej, tj. 480 zł netto
Istnieje zatem zawsze kwota wolna od zajęcia komorniczego i minimum tyle musi komornik zostawić pracownikowi. Zarówno w przypadku zajęć alimentacyjnych, jak i tych pozostałych.